7 LIPCA 1942 r. – POCZĄTEK LIKWIDACJI GETTA W RZESZOWIE
Liczba ludności żydowskiej w Rzeszowie przed II wojną światową to około 13 tys. mieszkańców. Sytuacja tej społeczności zmieniła się diametralnie po wybuchu wojny. Głównym celem niemieckich planów wobec Żydów była ich masowa zagłada. Już w pierwszych miesiącach okupacji Rzeszowa rozpoczęto akcję pozbawiania majątków oraz ograniczania ich praw i wolności osobistej. Następnie władze niemieckie przystąpiły do organizowania gett w Generalnym Gubernatorstwie i do stopniowej likwidacji ludności żydowskiej. W Rzeszowie getto zamknięto 10 lutego 1942 r. Obszar ten wyznaczony do zamieszkania wyłącznie przez ludność żydowską składał się z 24 ulic i dwóch placów (min.: ul. Abrahamsberga, Gałęzowskiego, Szpitalna, Baldachówka, Kopernika, Matejki, Króla Kazimierza, Słowackiego). Do getta prowadziły trzy bramy – od ul. Mickiewicza przy wylocie na Rynek, od ul. Gałęzowskiego oraz skrzyżowanie ulic Króla Kazimierza i Baldachówki. Izolację od reszty mieszkańców zapewniały posterunki policji niemieckiej, polskiej i żydowskiej. Przy wejściach umieszczono napisy „Niebezpieczeństwo, Epidemia”, „Judenvierte – Dzielnica Żydowska”. Jeszcze przed utworzeniem getta usuwano rodziny żydowskie z najbardziej reprezentacyjnych części miasta, egzekwowano obowiązek pracy niezależnie od statusu majątkowego, nakładano kontrybucje i przeprowadzano rewizje. Do getta rzeszowskiego kierowano wszystkich Żydów z całego starostwa w związku z czym panował tam ogromny głód i ciasnota, a liczba mieszkańców wkrótce wzrosła do 23 000. W jednym pomieszczeniu przebywało nawet po kilkanaście osób, zajęte były strychy, piwnice koczowano na placach i w bramach. 28 czerwca 1942 r. policja niemiecka zabiła trzydziestu Żydów, a następnie nałożono na getto kontrybucję w wysokości miliona zł. Zebranie tej kwoty i przekazanie jej Niemcom nie zapobiegło likwidacji getta. Pierwszy jej etap rozpoczął się 7 lipca 1942 r. Jego przebieg opisał Franciszek Kotula w swojej książce „Losy Żydów rzeszowskich 1939 – 1944. Kronika tamtych dni”. Postaram się w skrócie streścić jego relację.
Mieszkańców Rzeszowa już rano obudziły odgłosy wystrzałów, wkrótce okazało się, że zabijano Żydów, którzy próbowali się ukryć albo uciec. Wkrótce na placu przy ul. Kopernika i Żeromskiego spędzono kilka tysięcy ludzi w tym także starych, zniedołężniałych i chorych. Każdy z nich musiał stanąć przed komisją, która odbierała im jedzenie, bagaże, chustki, płaszcze, ci którzy nie chcieli oddać swoich rzeczy byli bici. Rzeczy te były przewożone do Domu Kolejarza. Starców i chorych policyjne auto co chwila wywoziło do lasów głogowskich i tam rozstrzeliwano. Pozostali od godz. 4 rano byli przetrzymywani na placu, bez jedzenia w 40 stopniowym upale. Po godzinie 15 rozpoczęła się „wywózka”. Pochód około 2500 osób ruszył w stronę stacji kolejowej Staroniwa przez ulicę Grunwaldzką, Matejki, obok Kościoła Farnego i poczty przy Moniuszki. Podczas drogi cały czas bito, popychano i zabijano idących ludzi. Za konwojem jechały auta straży pożarnej z obsługą żydowskich policjantów zbierające trupy i zasypujące kałuże krwi piaskiem. Na stacji umieszczano stłoczonych ludzi w bydlęcych wagonach. Przed odjazdem podano wodę, o którą stłoczeni w wagonach zaciekle walczyli. Cała akcja zakończyła się około godz. osiemnastej. Podczas akcji do Żydów strzelali wszyscy, którzy przebywali na terenie getta nie tylko SS. W trakcie porannego spędzania ludzi na plac rozstrzelano kilkaset osób, do piwnic w których się ukrywano wrzucano granaty. Na cmentarzu leżały wielkie stosy ciał, które chowano dopiero 9 lipca. 10 lipca „wywózka” została wznowiona, ale w wyniku reakcji wielu Niemek (na których to oczach wcześniej rozstrzeliwano ludzi, a w szczególnie brutalny sposób traktowano małe dzieci np. jeden z esesmanów nabił jedno z nich na stalową laskę) odbywa się ona w bardziej cywilizowany sposób. Jednak postawa ta wywołała wśród mieszkańców Rzeszowa pytanie o szczerość i prawdziwość Niemców. Wielu doszło do wniosku, że autentyczna twarz to ta z pierwszej wywózki. Żydów w dalszym ciągu wywożono samochodami do lasów w Głogowie oraz pociągami do obozu zagłady w Bełżcu. Tym razem rewizja i grabież kosztowności odbywały się dopiero w wagonach, trwało to całą noc. Pociąg ruszył dopiero rankiem. Na drogę dano każdemu 1/8 bochenka chleba i trochę wody. Następny transport odbył się 14 lipca. Tym razem nie było słonecznie padał deszcz i było bardzo zimno. Do Głogowa oprócz starców wywieziono jeszcze cały żydowski szpital. 15 i 19 lipca miały miejsce kolejne wywózki.
W efekcie lipcowych „działań” ze stacji Staroniwa do obozu zagłady w Bełżcu wywieziono 14000 Żydów, a w borze pod Głogowem rozstrzelano i pochowano w dwu zbiorowych mogiłach około 2000 osób.