PAMIĘTAMY
63 dni męstwa walczącej stolicy
1 sierpnia 1944 roku (wtorek) o godzinie 17.00 wybuchło powstanie warszawskie, nazywane wtedy sierpniowym. Decyzja o jego wybuchu została podjęta przez dowódcę Armii Krajowej gen. T. Bora-Komorowskiego już 21 lipca. Miała na nią wpływ wiadomość o nadchodzącej do Warszawy armii sowieckiej. Dowództwo AK planowało samodzielnie wyzwolić stolicę jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej, aby w ten sposób wzmocnić międzynarodową pozycję Polski oraz powstrzymać plan sowietyzacji kraju.
Plan zakładał jednoczesne uderzenie na większość obiektów miejskich zajętych przez Niemców (wcześniej rozpracowanych przez wywiad AK). Uderzenie w tym samym czasie na niemieckie punkty oporu miało na celu zaskoczenie załogi garnizonu i ułatwienie zdobycia słabiej bronionych budynków, które nie mogły otrzymać wsparcia. Plan miał jednak istotną wadę – zakładał rozproszenie własnych sił. Wielu dowódców zdawało sobie sprawę, że sukces byłby możliwy tylko wtedy gdyby oddziały powstańcze były w pełni uzbrojone. Tymczasem tylko co dziesiąty żołnierz, który przystąpił do walki był zaopatrzony w broń długą. Pozostali mieli do dyspozycji pistolety, granaty, butelki z benzyną. Niektórzy nie mieli nawet tego. Łączność alarmowa opierała się na gońcach, którzy przy tak rozległym terenie działania nie zawsze mogli sprawnie dostarczyć rozkazy.
27 lipca władze niemieckie wydały obwieszczenie, nakazujące aby w dniu następnym 100 tysięcy kobiet i mężczyzn w wieku 17 – 65 lat stawiło się w wyznaczonych punktach miasta do robót fortyfikacyjnych. Ci którzy odmówią mieli zostać surowo ukarani. W tej sytuacji dowódca powstania Antoni Chruściel „Monter” obawiając się dezorganizacji przygotowań powstańczych wydał rozkaz alarmowy. Do walki przystąpiło około 600 plutonów AK liczących około 40 000 żołnierzy, w tym kilka tysięcy kobiet. Uzbrojenie składało się z 2500 pistoletów, 1475 karabinów, 420 pistoletów maszynowych, 94 ręcznych karabinów maszynowych, 20 ciężkich karabinów maszynowych. Dzienne zapotrzebowanie na amunicję sięgało 5 ton.
Ppłk dypl. Felicjan Majorkiewicz „Iron” w „Latach chmurnych, latach dumnych” tak opisywał przygotowania: „Przeważnie każdy z młodych ludzi starał się upodobnić do żołnierza jakimś bodaj szczegółem ubrania. Jedni nosili buty oficerki, inni pasy wojskowe. Sylwetki wyprostowane, krok sprężysty. Na jezdni wielki ruch, dorożki i riksze rowerowe przewoziły młodych ludzi z paczkami…Potok ludzi przesuwał się w szybkim tempie we wszystkie strony miasta. To był wyścig z czasem. Zbliżała się godzina W. Każdy spieszył się aby wykonać powierzone mu zadanie i zająć postawę wyjściową do szturmu na nakazane umocnione obiekty…”
W pierwszych dniach powstania wśród walczących i mieszkańców Warszawy panował powszechny entuzjazm: „Stoję na balkonie i widzę jak jakaś kobieta leci. Niesie kilka koszyków pełnych ciastek i bułek. Druga niesie kawę gorącą. To dla żołnierzy. Oni widząc to z daleka już zaczynają klaskać…Na ulicy w każdej bramie są flagi. Teraz zakładają. Po pięciu latach!… Po pięciu latach kołyszą się na wietrze biało – czerwone flagi. Przy zakładaniu każdej flagi bijemy brawo.” – Wanda Przybylska” Cząstka mego serca. Pamiętnik z lat wojny”, W-wa 1964.
Tadeusz Polak zapamiętał powszechny entuzjazm, podenerwowanie radością spowodowaną wolnością „wreszcie można było czuć, myśleć, mówić głośno, swobodnie”.
Do 3 sierpnia w rękach powstańców znalazły się: większość Śródmieścia, Stare Miasto, Żoliborz, Mokotów i trzy enklawy na Ochocie. Nie zdołano jednak opanować Cytadeli, Dworca Gdańskiego i lotniska na Okęciu.
Powstańcy walczyli w osamotnieniu. Armia Czerwona wstrzymała ofensywę na kierunku warszawskim, a Stalin odmawiał udzielenia pomocy, natomiast wsparcie USA i Wielkiej Brytanii było symboliczne i nie wpłynęło w istotny sposób na sytuację w Warszawie. Osamotnieni powstańcy dzielnie walczyli przez ponad dwa miesiące. Po 63 dniach poddali się Niemcom. Nasze straty ocenia się nas ok. 16 tys. zabitych i zaginionych, 20 tysięcy rannych, 15 tysięcy wziętych do niewoli. Straty ludności cywilnej wynosiły ponad 180 tysięcy zabitych.
Ocenę powstania warszawskiego można najtrafniej wyrazić słowami Jana Bielatowicza: „Powstanie było nie tylko dziejową koniecznością między dwiema niewolami, ale bodaj najwspanialszym czynem w ciągu ostatnich lat kilkudziesięciu, płonącą pochodnią, zapaloną przez naród na długie lata niewoli.”